Kryzys zwiastuje przemiany europejskiej gospodarki. Giełdy runęły, banki zostały wykupione od upadku za pieniądze podatników, a miliony Europejczyków straciło pracę. Wszystkiemu winien kryzys kredytowy. Niewidzialna ręka rynku sięgnęła do naszych kieszeni.
Zwykli obywatele tracą swoje oszczędności, emerytury, miejsca pracy… i wiarę w przyszłość. Jak posprzątać ten bałagan i jak jeszcze możemy się bronić? Ruszył europejski plan naprawy gospodarki.
W USA administracja Obamy wyłożyła 787 miliardów dolarów na ratowanie banków, które znalazły się nad przepaścią w wyniku gargantuicznych spekulacji finansowych. Przez kraj uchodzący dotąd za matecznik gospodarczego liberalizmu przetacza się fala nacjonalizacji, pożyczek ratunkowych i wykupów.
Można zatem zrozumieć rozdrażnienie prezydenta USA na wieść, iż wysocy menadżerowie finansowego molocha AIG, który w ten właśnie sposób uniknął upadku, wypłacili sobie niebotyczne premie za pieniądze amerykańskiego podatnika.
W Europie, uzgodniony w grudniu komisyjny plan naprawy gospodarczej zobowiązał rządy państw UE do natychmiastowego wyasygnowania 200 miliardów euro na pobudzający zastrzyk dla unijnej gospodarki.
Władze krajów UE z Europy Środkowej i Wschodniej, takich jak Węgry czy Łotwa, które kryzys postawił przed ryzykiem utraty płynności finansowej, domagają się zwiększenia pomocy ze specjalnego funduszu ratunkowego. Obecnie UE przygotowała na ten cel 25 miliardów euro.
W Europie, uzgodniony w grudniu komisyjny plan naprawy gospodarczej zobowiązał rządy państw UE do natychmiastowego wyasygnowania 200 miliardów euro na pobudzający zastrzyk dla unijnej gospodarki.
Władze krajów UE z Europy Środkowej i Wschodniej, takich jak Węgry czy Łotwa, które kryzys postawił przed ryzykiem utraty płynności finansowej, domagają się zwiększenia pomocy ze specjalnego funduszu ratunkowego. Obecnie UE przygotowała na ten cel 25 miliardów euro.
Decyzja o ewentualnym podniesieniu tej kwoty ma zapaść na wiosennym Szczycie szefów państw i rządu UE w Brukseli 19-20 marca. Na poprzednim, specjalnym Szczycie antykryzysowym, Polska delegacja wskazywała, iż nie wszystkie gospodarki państw Europy Środkowej i Wschodniej w jednakowym stopniu padły ofiarą recesji.
Deficyt budżetowy w spadku dla przyszłych pokoleń
W ostatni czwartek posłowie uchwalił rezolucję wyrażającą zaniepokojenie „szybkim wzrostem długu publicznego i deficytu budżetowego”, w której zawarli obawy, iż „dług publiczny może stać się zbyt dużym obciążeniem dla przyszłych pokoleń”.
Podczas debaty poprzedzającej przyjęcie rezolucji lider grupy socjalistów Martin Schulz zapowiedział konieczność zreformowania systemu, który doprowadził do kryzysu: „bankierom wydaje się, że jak zostali wykupieni ze środków publicznych, z podatków płaconych przez kelnerów, kierowców, pracowników lotnisk, to mogą teraz prowadzić interesy jak dawniej. Tak być nie może!”
Włoska posłanka Cristiana Muscardini UEN zgodziła się, że potrzebna jest regulacja i nadzór nad rynkami finansowymi, ale trzeba zaproponować także coś nowego. Propozycje muszą dotyczyć nie tylko największych, jak branżę motoryzacyjną, ale także małych i średnich przedsiębiorstw, którym należy zapewnić konkurencyjność i dostęp do kredytów, gdyż banki „nie robią nic dla gospodarki”.
18,4 milionów bezrobotnych w całej Europie
Najnowsze dane Eurostatu, mówia o 18,4 miliona bezrobotnych w całej Unii. Przewodnicy Parlamentu Europejskiego zaapeluje w czwartek do zgromadzonych na wiosennym szczycie w Brukseli przywódców UE, by niezwłocznie przedstawili realny plan przeciwdziałania wzrostowi bezrobocia.
Lider liberałów Graham Watson powiedział podczas debaty, że recesja nie może oznaczać pasywnego działania w polityce ochrony środowiska, a państwa członkowskie muszą przeznaczyć środki na ten cel i na tworzenie zielonych miejsc pracy. Zwrócił uwagę, że Parlament Europejski wielokrotnie wypowiadał się w swoich rezolucjach na rzecz tworzenia miejsc pracy, inwestowania w badania i rozwój, edukację i gospodarkę opartą na wiedzy.
Ochrona miejsc pracy: tak, protekcjonizm: nie
Francuski prezydent Nicolas Sarkozy wywołał niedawno kontrowersje, sugerując, iż produkcja francuskich samochodów powinna wrócić do Francji ze Słowacji. Wobec retoryki tego kalibru, temat protekcjonizmu znalazł się na jednym z głównych miejsc w porządku spotkania.
W połowie lutego, parlamentarzyści z całej Europy wraz z posłami do Parlamentu Europejskiego rozmawiali w Brukseli o sposobach przyspieszenia europejskiej gospodarki. Wykluczyli protekcjonizm, wzywając jednocześnie do stworzenia sieci organów nadzoru finansowego.
Obecny na spotkaniu Komisarz Unii Europejskiej do spraw Gospodarczych i Monetarnych, Joaquín Almunia, podkreślił, iż: „Jesteśmy zdeterminowani, aby chronić nasze gospodarki i naszych obywateli – ale rozumienie tej ochrony w kategoriach protekcjonizmu byłoby najgorszym rozwiązaniem.”
Występując w imieniu rotacyjnej prezydencji Unii Europejskiej, czeski minister finansów Miroslav Kalousek powiedział, że „protekcjonizm jest ogromnym ryzykiem. Żadne państwo UE nie może istnieć tylko w oparciu o własny popyt i własną konsumpcję. Populistyczni politycy sięgają po argumenty protekcjonistyczne, ale nas czeka trudniejsze zadanie, nawet ze szkodą dla naszej popularności musimy wyjaśnić, że protekcjonizm to droga do piekła”.
Deficyt budżetowy w spadku dla przyszłych pokoleń
W ostatni czwartek posłowie uchwalił rezolucję wyrażającą zaniepokojenie „szybkim wzrostem długu publicznego i deficytu budżetowego”, w której zawarli obawy, iż „dług publiczny może stać się zbyt dużym obciążeniem dla przyszłych pokoleń”.
Podczas debaty poprzedzającej przyjęcie rezolucji lider grupy socjalistów Martin Schulz zapowiedział konieczność zreformowania systemu, który doprowadził do kryzysu: „bankierom wydaje się, że jak zostali wykupieni ze środków publicznych, z podatków płaconych przez kelnerów, kierowców, pracowników lotnisk, to mogą teraz prowadzić interesy jak dawniej. Tak być nie może!”
Włoska posłanka Cristiana Muscardini UEN zgodziła się, że potrzebna jest regulacja i nadzór nad rynkami finansowymi, ale trzeba zaproponować także coś nowego. Propozycje muszą dotyczyć nie tylko największych, jak branżę motoryzacyjną, ale także małych i średnich przedsiębiorstw, którym należy zapewnić konkurencyjność i dostęp do kredytów, gdyż banki „nie robią nic dla gospodarki”.
18,4 milionów bezrobotnych w całej Europie
Najnowsze dane Eurostatu, mówia o 18,4 miliona bezrobotnych w całej Unii. Przewodnicy Parlamentu Europejskiego zaapeluje w czwartek do zgromadzonych na wiosennym szczycie w Brukseli przywódców UE, by niezwłocznie przedstawili realny plan przeciwdziałania wzrostowi bezrobocia.
Lider liberałów Graham Watson powiedział podczas debaty, że recesja nie może oznaczać pasywnego działania w polityce ochrony środowiska, a państwa członkowskie muszą przeznaczyć środki na ten cel i na tworzenie zielonych miejsc pracy. Zwrócił uwagę, że Parlament Europejski wielokrotnie wypowiadał się w swoich rezolucjach na rzecz tworzenia miejsc pracy, inwestowania w badania i rozwój, edukację i gospodarkę opartą na wiedzy.
Ochrona miejsc pracy: tak, protekcjonizm: nie
Francuski prezydent Nicolas Sarkozy wywołał niedawno kontrowersje, sugerując, iż produkcja francuskich samochodów powinna wrócić do Francji ze Słowacji. Wobec retoryki tego kalibru, temat protekcjonizmu znalazł się na jednym z głównych miejsc w porządku spotkania.
W połowie lutego, parlamentarzyści z całej Europy wraz z posłami do Parlamentu Europejskiego rozmawiali w Brukseli o sposobach przyspieszenia europejskiej gospodarki. Wykluczyli protekcjonizm, wzywając jednocześnie do stworzenia sieci organów nadzoru finansowego.
Obecny na spotkaniu Komisarz Unii Europejskiej do spraw Gospodarczych i Monetarnych, Joaquín Almunia, podkreślił, iż: „Jesteśmy zdeterminowani, aby chronić nasze gospodarki i naszych obywateli – ale rozumienie tej ochrony w kategoriach protekcjonizmu byłoby najgorszym rozwiązaniem.”
Występując w imieniu rotacyjnej prezydencji Unii Europejskiej, czeski minister finansów Miroslav Kalousek powiedział, że „protekcjonizm jest ogromnym ryzykiem. Żadne państwo UE nie może istnieć tylko w oparciu o własny popyt i własną konsumpcję. Populistyczni politycy sięgają po argumenty protekcjonistyczne, ale nas czeka trudniejsze zadanie, nawet ze szkodą dla naszej popularności musimy wyjaśnić, że protekcjonizm to droga do piekła”.