W poniedziałek rano, oficer dyżurny gorzowskiej policji odebrał telefon alarmowy, w którym rozmówca poinformował o rzekomym podłożeniu ładunku wybuchowego w gimnazjum. Mężczyzna nie podał numeru szkoły i szybko się rozłączył.
Pomimo faktu, że informacja była lakoniczna, policjanci rozpoczęli ustalenia w tej sprawie. Szybko potwierdzono, że połączenie telefoniczne było nawiązane z okolic ul. Piłsudskiego. Dowodzący akcją podjął decyzje o sprawdzeniu gimnazjum nr 13. Z budynku ewakuowano około 250 osób. Grupa pirotechników sprawdziła szkołę. Na miejsce skierowano również załogi straży pożarnej, karetkę pogotowia i pozostałe służby ratownicze.
Bomby w budynku nie było, dlatego policjanci dla pewności musieli sprawdzać kolejne gimnazja. Podobne działania przeprowadzono w gimnazjum nr 11 przy ul. Stanisławskiego i w szkole przy ul. Mościckiego. W tym czasie ustalenia prowadziły również służby operacyjne. Policjanci kryminalni dotarli do osoby, która posługiwała się telefonem z którego dzwoniono. Jeszcze przed południem policja zatrzymała 17. latka, podejrzanego o wywołanie alarmu.
Gimnazjalista był całkowicie zaskoczony podczas zatrzymania. Już po chwili chłopak przyznał, że informacja o bombie była jego pomysłem. W ten sposób nastolatek chciał uniknąć zaplanowanego na poniedziałek egzaminu. Po telefonie na policję wyrzucił aparat, licząc na to, że nikt nie ustali okoliczności fikcyjnego zgłoszenia.
Uczeń został już przesłuchany. Zarzucono mu fikcyjne zawiadomienie policji o przestępstwie. Za ten czyn grozi nastolatkowi do dwóch lat więzienia. Będzie musiał (lub jego opiekunowie) ponieść koszty działań służb ratowniczych.