Dodatkowe wyposażenie aut zwiększy ich cenę o ok. 150 euro oraz spowoduje wzrost zużycia paliwa, ale liczba wypadków drogowych ma spaść o 15 procent.
Parę miesięcy temu opublikowano dane austriackie, z których wynika, że nakaz jazdy z włączonymi światłami mijania jednak nie dał spodziewanych efektów. O dziwo, wzrosła liczba wypadków, czego się zupełnie nie spodziewano oraz zwiększyła się emisja szkodliwych gazów i wzrosło zużycie paliwa, czego się (…wyjątkowo) spodziewano. Trwają tam dyskusje o likwidacji omawianego nakazu. Przy okazji – Austria jest przykładem rozsądnego państwa, w którym większość ładunków masowych przewożona jest kolejami (także ramach akcji tiry na tory) oraz rzekami.
W Polsce powinniśmy wrócić do poprzednich przepisów nakazujących włączanie świateł mijania podczas niewystarczającego oświetlenia panującego na zewnątrz auta. Ponieważ wielu kierowców zapominałoby włączać owe światła, zwłaszcza podczas chwilowego pogorszenia widoczności, przeto wystarczyłoby wprowadzenie wymogu montowania w nowych autach czujników zmierzchowych, które są coraz lepszej jakości i są coraz tańsze (zwłaszcza w stosunku do średniej płacy i do cen paliwa).
Komisja Europejska proponuje zmiany podnoszące cenę auta o ok. 500 zł (i wzrost zużycia paliwa, co w skali Unii będzie pokaźnym wydatkiem oraz ekologiczną dolegliwością), zaś powrót do starych czasów i montaż czujników (za ok. 50 zł) spowodowałby znaczne oszczędności finansowe. Czy w Polsce mamy wiarygodne dane dotyczące spadku liczby wypadków w związku z wprowadzeniem nakazu włączania świateł za dnia? Czy mamy informacje o wypadkach za dnia spowodowanych przestawieniem wzroku kierowcy na obiekty oświetlone i bagatelizowanie obiektów nieoświetlonych lub niewystarczająco oświetlonych albo po oślepieniu światłami? Może niech urzędnicy wprowadzą doświadczalnie swój wymóg na terenie wybranego (i raczej niewielkiego) państwa, aby przetestować ten pomysł. Najlepiej w ojczyźnie… pomysłodawcy. A podczas długiego pobytu w korkach już teraz znieść obowiązek włączania świateł (z wyjątkiem pierwszego wozu).
Proponuję rozwiązanie przejściowe – światła byłyby włączane wg obecnych przepisów, jednak fakultatywnie (dobrowolnie), zaś w nowo produkowanych autach obligatoryjnie (nakazowo) byłyby montowane atestowane (o wysokiej jakości) czujniki zmierzchowe w(y)łączające omawiane oświetlenie.
Istnieje jednak obawa, że po zniesieniu nakazu stosowania świateł drogowych w porze dziennej albo po wprowadzeniu dobrowolności stosowania, nieprzyzwyczajeni lub zdezorientowani kierowcy będą popełniać więcej błędów. Ale już to dowodzi, że jakże łatwo jest wprowadzić nowy przepis, który nie został wszechstronnie przetestowany, a co gorsza – jak trudno go wycofać, jeśli nie okazuje się lepszy od poprzednio obowiązującego stanu prawnego. W większej skali przerabiano powrót z socjalizmu do kapitalizmu – jakie były koszty?
PS Może przy okazji omówić sprawę bezpieczeństwa na drogach w zależności od koloru karoserii? Może zatem stosować zniżki ubezpieczeniowe dla jaskrawych kolorów?