Tymczasem decyzja o wycofaniu matematyki z matury była jednym z największych błędów polskiego systemu edukacji. W dzisiejszym świecie, w którym wyścig technologiczny i intelektualny stanowi w istotny sposób o pozycji państw i narodów, Polska, na własne życzenie, hodowała sobie całe pokolenie technologicznych i intelektualnych analfabetów. W dodatku wmawiano nam, że cywilizacyjnie zacofany nieuk to humanista i jako taki jest z definicji lepszy, niż ci "techniczni" i "ściśli".
Wiele lat temu, na tyle dawno, że nie pamiętam już, kto to robił, przeprowadzono badania porównawcze absolwentów różnych wydziałów Uniwersytetu Warszawskiego. Okazało się, że pod względem znajomości języków obcych, literatury pięknej i historii najlepiej wypadli fizycy, matematycy i chemicy. Na szarym końcu był zaś wydział prawa i psychologia. Oczywiście nie pytano o znajomość własnej dziedziny, na przykład anglistów o angielski lub historyków o historię. I cóż wyszło? Ci "techniczni" i "ściśli" wyszli najlepiej w humanistyce, a humaniści i w humanistyce i w "mat-fizie" fatalnie.
Bo matematyka, wbrew temu, co się wielu ludziom wydaje, to nie jest tylko umiejętność liczenia. Liczenie to zastosowanie matematyki, a nie matematyka. Matematyka generalnie służy do rozumienia zależności miedzy zjawiskami na poziomie ogólniejszym, niż to czynią nauki szczegółowe. Skutki nieznajomości podstaw matematyki są fatalne w każdej dziedzinie.
I tu garść przykładów. Były już, na szczęście, minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, kiedyś przekonywał mnie w telewizji o zbawczej roli kary śmierci. W tym celu pokazywał wykres, wedle którego liczba zabójstw w USA spadła po przywróceniu kary śmierci. Pomijam już, że podawał dane nieprawdziwe (zabójstw w USA jest znacznie więcej, niż w krajach, które KS nie stosują), ale demonstrował skrajne nieuctwo, nie tylko w dziedzinie matematyki, lecz i podstaw metodyki badawczej. Otóż ten człowiek, później minister, nazywał wykres "statystyką", nie wiedział o tym, że zbieżność w czasie nie dowodzi istnienia związku przyczynowego między zjawiskami a tym bardziej o kierunku przyczynowości (z tego, że matury, kwitnienie kasztanów i wysyp chrabąszczy, występują jednocześnie, nie wynika istnienie związku przyczynowego między nimi).
Inny przykład. W jednej z ustaw zawarto definicję działki siedliskowej, wedle której, jest to działka o powierzchni większej od średniej powierzchni gospodarstwa rolnego w gminie. Jest to definicja przecząca sama sobie i nieegzekwowana. Nową działkę porównuje się ze średnią, choć każda nowa działka zmienia średnią. W dodatku nie wiadomo, jaka jest ta średnia, bo ciągle się zmienia (ludzie ziemię kupują, sprzedają, dzielą, dziedziczą…). Taką definicję musieli napisać i uchwalić matematyczni analfabeci.
Andrzej Lepper (wicepremier) domagał się podniesienia płacy minimalnej do poziomu minimum socjalnego, czyli do poziomu połowy średnich dochodów. W nieuctwie swoim nie rozumiał, że jeśli podniesie się płacę minimalna, to podniesie się automatycznie i minimum socjalne, czyli zapis ustawowy, że płaca minimalna i minimum socjalne mają być równe, jest niewykonalny, bo te dwie wartości, z definicji, mogą być równe tylko w jednym przypadku: gdy obie wynoszą zero (tylko połowa zera równa się zero).
Ale zejdźmy z ludzi najgorzej wykształconych na tak zwany ogół. Otóż ogół nagminnie wierzy w numerologię, nie rozumiejąc, że system dziesiętny nie jest w niczym lepszy, niż każdy inny, a nasza data urodzenia zapisana w systemie np. siódemkowym, da zupełnie inne liczby. Ogół wierzy w homeopatię, choć teoretycznie powinien uczyć się w szkole o liczbie Awogadro i wiedzieć, że jeśli substancję w milionowym rozcieńczeniu podzielimy na małe porcje, to w takich dawkach nie ma jej wcale. Ani jednego atomu. Ogół ogląda w telewizji reklamę, wedle której jakiś dezodorant "jonizuje ujemnie", choć ogół powinien wiedzieć ze szkoły podstawowej, że jonów dodatnich i ujemnych powstaje zawsze tyle samo, a gdy się tę równowagę zaburzy, to powstaje różnica potencjałów, czyli brutalnie mówiąc prąd kopie. Ale ogół te kity kupuje i leci "jony ujemne" nabywać.
Nasi politycy notorycznie twierdzą, że "sondaże nie oddają rzeczywistości", bo nie rozumieją, że sondaż nie opisuje tego, co ludzie zrobią, tylko to, co mówią ankieterowi. Badania ankieterskie nie kłamią, tylko odpowiadają na inne pytanie.
No cóż, nasi rządzący to na ogół "humaniści". Wybiera ich ogół na wzór i podobieństwo swoje. Wybiera nieuków, którzy pokazują bazgroł na kartce i mówią, że to "statystyka", gromkimi wrzaskami w Sejmie domagają się by wszystkie płace wynosiły zero i piszą ustawy wyznaczające stałą na podstawie zmiennych.
Wieszcz napisał: "takie będą rzeczpospolite, jakie młodzieży chowanie". A ja bym dodał: …i jakie będzie matematyki nauczanie.
Krzysztof Łoziński
PS. Swego czasu tłumaczyłem pewnemu "towarzyszowi" konieczność prowadzenia badań podstawowych z fizyki. Gość w końcu wypalił: "My w socjalizmie jesteśmy sprytniejsi. My będziemy prawa fizyki stosować, a oni będą płacić za ich wymyślanie!". Cóż, socjalizmu nie ma, a myślenie to samo.