W akcji gaszenia płonącej stodoły brało udział pięć zastępów strażaków. Spaleniu uległ budynek i blisko 200 ton siana i słomy. Akcja ratownicza trwała ponad 11 godzin.
Do pożaru doszło w czwartek, 5 lutego. Czerwony telefon, po raz pierwszy zadzwonił o godz. 15.18. Pierwszym zgłaszającym był właściciel palącej się stodoły. Zaraz po nim, dzwonili inni mieszkańcy. Przez słuchawkę z każdą chwilą padały coraz bardziej dramatyczne informacje:
„Przed chwilą widziałem pierwszy dym, teraz jest ogień na 10 metrów…”
„Szybko! tu w koło małe dzieci mieszkają…”
Pokonując 17. kilometrowy odcinek drogi, pierwsze zastępy ratowników ze Świebodzina dotarły na miejsce już po 16 minutach. Po dojeździe strażacy zastali zawaloną, drewnianą konstrukcję dachu krytą dachówką i płonącą składowaną słomę i siano.
Takiego zdarzenia już dawno nie miałem – mówił pełniący w tym dniu obowiązki dyspozytora st. asp. Piotr Sutkowski. Starałem się zachować zimną krew, zwłaszcza po telefonie, że są zagrożone dzieci…
W trakcie dojazdu do pożaru przez radiotelefon odebrałem od dyspozytora informację, że zagrożone są sąsiednie budynki, w których mogą znajdować się dzieci… tak chwilę grozy zrelacjonował kierujący działaniem ratowniczym st. asp. Dariusz Pałasz.
Akcja ratowniczo – gaśnicza prowadzona przez 5 zastępów straży pożarnej, z dogaszaniem, trwała ponad 11 godzin. W akcji uczestniczyło w sumie 31 strażaków zawodowych i ochotniczych.